Płodność na talerzu – kiedy zacząć dietę?

Jeszcze do niedawna żyłam w przekonaniu, że edukację w zakresie wspomagania płodności należy rozpocząć… no właśnie, kiedy? – im wcześniej, tym lepiej? Najlepiej już na etapie dorastania, kiedy układ rozrodczy i cała gospodarka hormonalna się kształtują? Płodność na talerzu jako temat zajęć na lekcji wychowawczej, czy to dobry pomysł? 

Zapewne miało by to sens, ale teraz sobie myślę, że taka edukacja nie miała by większej mocy sprawczej, bo powiedzenie do licealisty czy studenta – weź się człowieku ogarnij, nie pij, nie pal, jedz warzywa i nie imprezuj do rana, bo możesz mieć problemy z zajściem w ciążę – brzmi tak samo groźnie jak straszenie zawałem. Wiadomo jest ryzyko, ale to nie etap, który budzi obawy przed konsekwencjami.

Z drugiej strony w gabinecie wielokrotnie słyszę – ale dlaczego nikt o tym nie mówił! Dlaczego ta wiedza jest od lat dostępna, a żaden lekarz ani wspomniał, by zmienić styl życia. Skoro to takie proste, to dlaczego o tym nie słyszałam(em)?

No i pojawia się problem – kiedy właściwie mówić o płodności? Kiedy mówić o diecie wspierającej płodność? I czy po latach starań nie jest już za późno? Śpieszę zatem z wyjaśnieniem. To może być ważny moment, który zmieni Twoje myślenie o płodności i diecie. Innymi słowy czas poznać jaką moc ma płodność na talerzu,  żeby nie było, że nikt nie powiedział.

Zatem zaczynamy analizę:

…ale zanim dopłyniemy do brzegu chciałabym zwrócić uwagę na to, jak wraz z czasem i sytuacją życiową zmienia się postawa wobec płodności. I kiedy następuje zwrot akcji, czyli – zaczynam dbać o swoje zdrowie (i dietę) w kontekście (nie)płodności.

Pozwól, że podzielimy to na 4 etapy. Zastanów się, w którym momencie życia teraz jesteś:

Etap 1: Jesteśmy parą – nie planujemy jeszcze ciąży, raczej interesuje nas antykoncepcja

Etap 2: Przygotowujemy się do ciąży – świadomie planujemy rodzicielstwo

Etap 3: Staramy się o dziecko/ ciąża

Etap 4: Mamy problem z zajściem w ciążę

  1. Niepłodność – początek diagnostyki, szukanie przyczyny
  2. Lata starań – historia leczenia, choroby współistniejące, inseminacje, punkcje, transfery, leki, suplementy…
  3. Niepłodność wtórna – mamy dziecko, nie mogę zajść w kolejną ciążę

Etap 1

Z reguły są to osoby młode, wkraczające w dorosłe życie – licealiści, studenci czy po prostu osoby w przedziale wiekowym, powiedzmy 16-30 lat. Czas zdobywania wykształcenia, imprez, korzystania z życia. Później podjęcie pracy, kolejne lata zdobywania doświadczenia, budowania pozycji, stabilizacji – generalnie wszystko sprowadza się do kredytu na mieszkanie, podróże i takiego, nazwijmy to osiągnięcia bezpieczeństwa finansowego. Można by rzec – odpowiedzialni ludzie. W między czasie budowanie związków, poważnych mniej czy bardziej, ale raczej bez większych planów na świadome rodzicielstwo.

Założę się, że jeśli jesteś w tym miejscu albo pamiętasz te czasy, przez myśl Ci nie przeszło, by dbać o swoją płodność czy dietę w myśl zasady płodność na talerzu. Fajnie, jeśli pojawiały się regularne miesiączki, bez większej dbałości o występowanie owulacji. Pewnie jakieś rutynowe, profilaktyczne wizyty u ginekologa. Jeśli wkradła się jakaś infekcja intymna, z którą ciężko było sobie poradzić. Facetom to na mur-beton, nawet przez ułamek sekundy, nie przeszło przez myśl w jakiej „kondycji” mogą być plemniki.

I ta gęsia skórka podczas oczekiwania na wynik testu ciążowego, kiedy miesiączka (tzw. @) nie przychodziła na czas. I radosny okrzyk po ujrzeniu jednej kreski zwiastującej brak ciąży. Znasz to? Bo ja doskonale pamiętam.

Trudno się zatem dziwić, że nie jest to moment, w którym myśli się o tym, jakie znaczenie dla płodności ma to jaki prowadzę styl życia. Trudno się też NIE dziwić, że czas ten naznaczony jest:

  • Dużą ilością spożywanego alkoholu (szczególnie liceum, studia)
  • Sięganiem po używki (papierosy, iqosy, blanciki czy inne podobne)
  • Przewlekłym niedospaniem (imprezy, później praca, zarywanie nocy przed komputerem)
  • Stresem (związanym z uczelnią, później pracą)
  • Wszelką możliwą niedbałością o jakość posiłków (żywność wysokoprzetworzona, fast foody, klasyczne kanapki z szynką i serem na szybko, słodycze, słodkie napoje, słone przekąski, raczej niejedzenie warzyw i owoców itp.)
  • A z drugiej strony (szczególnie u kobiet) – przesadna dbałość o sylwetkę, stosowanie diet odchudzających, intensywna aktywność fizyczna, detox i herbatki oczyszczające… Zgadza się? Jeśli czyta to jakaś kobieta, która w życiu nie stosowała diety w celu redukcji tkanki tłuszczowej to naprawdę chylę czoła.

I tak mija dzień za dniem, rok za rokiem, aż zmieniają się priorytety. Przychodzi czas, kiedy zapragniecie mieć dziecko. Następuje przejście do kolejnego etapu.

Etap 2

Słowem wstępu:

W dzisiejszym świecie wiadomo różnie to bywa i ślub wcale nie musi oznaczać momentu, w którym rozpoczyna się świadome planowanie ciąży. Jedni zachodzą w ciążę przed ślubem, innym się marzy ślub z dzidzią w brzuszku, inni po ślubie dają sobie czas na nacieszenie się sobą itd. Ale pozwól, że polecimy stereotypem, żeby było prościej.

Wracamy do charakterystyki umownego etapu 2

Związek przeradza się w poważną relację, na palcu zagościł pierścionek z brylantem. Szykujecie się do ślubu. Już teraz zaczynacie planować idealny model rodziny 2+1; 2+2; 2+3 i więcej. Wszystko jak Bozia przykazała, zaręczyny, ślub, dziecko, jedno, drugie, czwarte. Pytania przy stole zmieniają wydźwięk, rodzina usatysfakcjonowana: jest pierścionek, jest ślub, no to zmiana płyty – kiedy dziecko? I póki co nic nie zapowiada, że plany mogą się pokrzyżować.

Pobawimy się w małą matematykę, ale obiecuje, że nie będzie trudno. Poziom taki bliżej podstawówki niż matury.

Zadanie:

Wyobraź sobie, że ustawiasz wszystkie znajome pary (kobieta + mężczyzna) w jednym szeregu i odliczasz do 5. Każda para z „5” robi krok w przód. Zupełny przypadek losowy na kogo wypadnie.

Czyli statystycznie rzecz biorąc 20% (co 5 para) Twoich znajomych stoi przed szeregiem, a reszta na swoim miejscu. Zgadujesz już co przedstawia ten wizualny obraz podziału grupy?

Tak, co 5 para znajduje się w grupie podwyższonego ryzyka problemów z zajściem w ciążę. Zupełnie przypadkowa, bo nikt będąc na etapie 1 nie wiedział, które miejsce w szeregu zajmie.

Wg definicji WHO po 12 miesiącach regularnych starań, czyli tzw. „serduszkowania” bez jakiejkolwiek antykoncepcji, przynajmniej 3-4 x tydzień nie uda im się zajść w ciążę. Rozpocznie się diagnostyka i poszukiwanie przyczyny tzw. niepłodności.

Dobra wiadomość jest taka, że wg szacowanych danych ok 80 – 85% par doczeka się potomstwa w czasie nie dłuższym niż rok od podjęcia prób. Dla 60% par nastąpi to w okresie ok. 6 miesięcy, a dla 92% zajście w ciąże nastąpi po 2 latach [Bączkowski i wsp., 2012]. Zła wiadomość, że wraz z wiekiem ten czas może się wydłużać, dlatego osoby powyżej 35 roku życia (szczególnie kobiety) już po 6 miesiącach regularnych starań powinny rozpocząć diagnostykę w kierunku zaburzeń płodności.

Moim osobistym zdaniem, najgorsza wiadomość to ta, że to do której grupy trafisz – jest zagadką. Dowiesz się o tym nie wcześniej niż w momencie podjęcia starań o ciążę. I choć na początku jest luz-bluz, pozytywne nastawienie, mamy czas i wszystko spoko. Z każdym kolejnym miesiącem pojawienie się miesiączki zwiastuje brak ciąży, a co za tym idzie kolejny stracony cykl i falę rosnącej frustracji – co z nami nie tak.

Co jest później w kolejnym 3 etapie, czyli staramy się o dziecko/ciąża?

Ten czas jest w zasadzie chyba najbardziej krytycznym momentem, kiedy warto zadbać o swój styl życia i dietę, czyli to idealny moment na płodność na talerzu. Niestety niewiele par przykłada do tego uwagę.  Dlaczego? Bo jeśli wszystko idzie zgodnie z planem to po co nam dieta? Ostatnio znajomy wypowiedział się w kwestii diety i płodności tak: „ale po co to komu? co ma dieta do płodności? Jak jest zdrowy facet i zdrowa kobieta to nie ma siły, że nie pyknie. Rozumiem jak są chorzy, to inna bajka”.  

Przecież wystarczą suplementy, kwas foliowy – choć tu ogromny wykrzyknik (!), bo nie jest to takie oczywiste dla wszystkich kobiet planujących ciążę, że suplementacja kwasu foliowego (400µg/dobę) to złoty standard i konieczność.

Przecież jak już zajdę w ciążę to rzucę papierosy i przestanę pić alkohol. A jedzenie, wiadomo teraz to będą zachcianki i hulaj dusza, co tam się zamarzy mogę jeść. I tak sobie mijają dni, miesiące i w zależności od tego czy w ciąży pojawi się cukrzyca ciążowa, ewentualnie niedokrwistość, kobieta zgłosi się do dietetyka, bo już nie będzie wiedziała, jak sobie pomóc. A jeśli kolejne mijające miesiące nie przyniosą upragnionej ciąży to rozpocznie się diagnostyka, badania, przyjmowanie leków i nie rzadko „końskich” dawek suplementów. Miną kolejne miesiące, czasem lata. W między czasie przygotowanie do procedury wspomaganego rozrodu. I gdzieś na końcu u nielicznych osób pojawia się myśl ostateczna – a może wspomóc swoją płodność dietą?

Wkroczyliśmy w etap 4 – czyli problemy z zajściem w ciążę

Z reguły ludzie sięgają po „dietę” traktując ją niemalże jako ostatnią deskę ratunku. Za sobą mają lata starań, pokaźną historię leczenia, księgi nagromadzonych wyników badań i kilogramy przyjmowanych suplementów oraz leków. I gdzieś tam na szarym końcu coś „tknie”, że a może spróbować. Poświęcić się, przyłożyć więcej uwagi do tego co trafia na talerz. Nuż, widelec może pomoże, pewnie nie zaszkodzi.

A później zdziwienie – dwie kreski, tak szybko! Tyle leków, tyle stresu, tyle łez wylanych. A wystarczyło zadbać o styl życia. Czemu dopiero teraz? Czemu nikt mi o tym wcześniej nie powiedział – tak, to jest ten moment, kiedy padają te pytania z ust pacjentów.

Zatem, co z tym płodnym talerzem? Kiedy zacząć wspomagać płodność poprzez dietę?

A więc zapamiętaj – jak tylko zacznie Ci w głowie kiełkować myśl o rodzicielstwie: zacznij tu i teraz dbać o swój styl życia,

 o płodność na talerzu , o swoje samopoczucie.

Nie czekaj, aż pojawią się problemy z płodnością. Nie wiesz, które miejsce w szeregu zajmiesz, zatem zacznij działać tu i teraz. A jeżeli jesteś już na dalszym etapie i macie postawioną diagnozę niepłodności, zacznijcie tu i teraz.

Nie oglądaj się wstecz, nie żałuj minionego czasu, niewiedzy. Zacznij tu i teraz. Szczególnie jeśli niepłodność może wynikać z zaburzeń endokrynologiczno-metabolicznych, przyczyna jest nieznana (tzw. niepłodność idiopatyczna) lub szykujecie się do procedury in vitro. Tu i teraz jest czas, by zwiększyć szanse na powodzenie, właśnie za pośrednictwem diety i modyfikacji stylu życia.

Odpowiedz sobie na kilka pytań:

  • Czy zjedzenie śniadania/ obiadu w pracy schodzi na dalszy plan pod nawałem pracy?
  • Czy potrafisz 6-8 godzin nic nie jeść, a później rzucasz się na lodówkę?
  • Czy potrafisz wygospodarować czas na aktywność fizyczną?
  • Czy znasz, a przede wszystkim pamiętasz o istnieniu innych warzyw niż plaster pomidora na kanapce z szynką i serem?
  • Czy namiętnie łykasz kolejne suplementy celem uzupełnienia witamin?
  • Czy pijesz odpowiednią ilość wody?
  • Czy posiłki na Twoim talerzu są urozmaicone?
  • Czy wyeliminowałaś(eś) już gluten, nabiał i inne produkty, na które masz potencjalną nietolerancję? Może całkiem niesłusznie?
  • Czy bezrefleksyjnie sięgasz po słodycze, słone przekąski, fast foody?
  • Czy zapijasz smutki alkoholem?
  • Czy Twoja relacja z jedzeniem ma się dobrze? Czy przejmujesz się każdym produktem i nie wiesz już co możesz jeść a czego nie?

Tak, te małe, niepozorne zachowania to Twoje dotychczasowe nawyki żywieniowe, które często do najlepszych nie należą. Nie są obojętne dla Twojej płodności.

Na koniec

Bardzo wierzę w to, że z roku na rok rola żywienia urośnie w chronologii postępowania z niepłodną parą do rangi „WAŻNE”. Prawdę mówiąc już zauważam taką tendencję. Jeszcze 6 lat temu, kiedy rozpoczynałam przygodę z niepłodnością i w mojej głowie zrodziła się misja pod tytułem płodność na talerzu, dieta w kontekście wspomagania płodności była na pozycji „mniej niż zero”. Dziś już więcej osób decyduje się na podjęcie współpracy z dietetykiem i zadbanie o tę jakże fundamentalną zależność pomiędzy żywieniem a funkcjonowaniem organizmu, w tym układu rozrodczego. Co prawda dzieje się to najczęściej dopiero na ostatniej prostej.  To nadal efekt niewiedzy i braku świadomości, że można sobie pomóc i wesprzeć leczenie. Zwiększyć skuteczność dbając o te właśnie podstawy jakimi są „płodny talerz”, sen, ruch i psychika.

Zatem zapamiętaj: TU i TERAZ. Nie czekaj. Działaj.