Płodność na talerzu - historia„Mam na imię Marta mam 33 lata i na Panią Barbarę trafiłam z polecenia koleżanki, która jest również dietetykiem klinicznym. Przez rok staraliśmy się z partnerem o dziecko, niestety dwa razy poroniłam z niewiadomych przyczyn. Lekarze mówili ze tak się zdarza i że to normalne, ale ja nie chciałam kolejny raz przez to przechodzić. Stwierdziłam, że zanim kolejny raz podejmiemy próbę zajścia w ciążę poddam się badaniom. Położyłam się na 2 dni do szpitala, gdzie zrobiono mi badania. Cześć badań odebrałam po 2 tygodniach i wyszło mi, że mam problemy z kilkoma rzeczami. Stwierdziłam, że zajmę się przygotowywaniem do ciąży poprzez wprowadzenie odpowiedniej diety. Wtedy trafiłam do pani Basi.

Pokazałam jej wszystkie wyniki i ustaliła mi dietę odpowiednią do moich problemów zdrowotnych oraz trybu życia. Wszystko było tak dopasowane, żebym nie miała problemów z przygotowaniem posiłków i co najważniejsze żebym nie chodziła głodna. Posiłki były tak urozmaicone, że nie były w stanie mi się znudzić. Rewelacją było to, że mogłam dowolnie zamieniać posiłki z każdego dnia między sobą i mogłam jeść to na co akurat miałam ochotę.

Dieta bardzo bogata w składniki i przyprawy (nie wiem skąd Pani Basia brała pomysły na te dania) nie była dla mnie żadną męczarnią. Pierwsze wyniki było widać po wadze, która w ciągu miesiąca spadła mi o 4 kg i poziom cukru, który ze 111 spadł na 83.

Po miesiącu odebrałam pozostałe wyniki i okazało się ze mój poziom AMH (rezerwa jajeczek) jest bardzo niski, bo wynosi zaledwie 0,1. Po konsultacjach z ginekologiem zasugerowano mi, że przy tak małej rezerwie jajeczek szanse na naturalne zajście w ciąże są bardzo niskie i nie powinnam tracić na to czasu. Bardzo się załamałam, wtedy rozmawiałam też dużo z Panią Basią, która tłumaczyła mi, że dieta, którą stosujemy nie zwiększy rezerwy moich jajeczek, ale podniesie ich jakość i że na tym musimy się skupić. Ponieważ problem z poronieniami mógł być taki, że jajeczka, które zostały zapłodnione mogły być słabej jakości, dlatego doszło do poronień. Skupiłam się wiec na tym, żeby w 100 % stosować się do zaleceń Pani Basi, która była ze mną w stałym kontakcie, odpowiadała na wszystkie moje pytania z dużą cierpliwością i zrozumieniem. Zawsze służyła dobrą radą, zarażała mnie ogromnym optymizmem i pocieszała w chwilach zwątpienia.

W między czasie zapisałam się do kliniki leczenia niepłodności na konsultacje „in vitro”. Po 2,5 miesiąca stosowania diety, tydzień przed wizytą w klinice leczenia niepłodności, całkiem przypadkiem okazało się, że jestem w 7 tygodniu ciąży. Byłam w takim szoku, że nie mogłam w to uwierzyć. Oczywiście było wiele strachu, żeby po raz kolejny nie stracić ciąży. Obecnie jestem w 7 miesiącu ciąży, nasz maluszek rozwija się prawidłowo. Mimo tego, że przed zajściem w ciąże ginekolog powiedział mi, że z moimi problemami z cukrem to w ciąży na pewno będę miała cukrzycę to dzięki diecie, którą stosowałam nic takiego się nie wydarzyło. Nie dokucza mi ani cukrzyca, ani nadciśnienie.

Jestem szczęśliwa, że trafiłam na Panią Basię, która ma ogromną wiedzę i wykonuje swój zawód z wielką pasją. Nie jest kolejnym pseudo „dietetykiem” po kursie internetowym, który wciska ludziom bajki o dietach cud. Nikogo nie naciąga na pieniądze i nie obiecuje cudów. Po pierwszej rozmowie telefonicznej odczułam, że bije od niej ogromne ciepło i chęć pomocy taki kobietom jak ja. Dzięki swojej ogromnej wiedzy, empatii i delikatności człowiek, który do niej trafia nabiera wiary w to, że wszystko może się udać (a wiara i pozytywne nastawienie to kolejny krok do sukcesu).

Dlatego z czystym sumieniem gorąco polecam wszystkim, którzy potrzebują pomocy i starają się o dzidziusia, ale nie tylko… nie ma diety cud, ale najważniejsze jest, aby wypracować odpowiednie nawyki żywieniowe, które pomogą nam w prawidłowym funkcjonowaniu naszego organizmu.

Jeszcze raz gorąco POLECAM!!!”.

M.P.